uczta platon

PLATOŃSKA IDEA MIŁOŚCI

MARCELINA GAWORZEWSKA
Notatka z filozofii

uczta platon

Dawniej na jednego człowieka składały się zawsze dwie połówki tak, że każda osoba posiadała dwie twarze, dwa nosy, po cztery ręce i cztery nogi. Ludzie złożeni z dwóch połówek żeńskich symbolizowali ziemię, z męskich słońce, a z męsko-żeńskich reprezentowali księżyc.

Podczas uczty wydawanej na cześć dramaturga Agatona, który podczas trwania Dionizjów odniósł zwycięstwo w konkursie tragików i z tego powodu zaprosił przyjaciół do wspólnego świętowania, goście po pierwszej części spotkania, kiedy zdążyli się już napić i najeść do syta, rozpoczynają drugą część przyjęcia – ucztę dla ducha. Rozpoczęły się występy artystów, aktorów i flecistek, a gdy i te ustały, jeden z uczestników biesiady, lekarz Eryksimachos podsunął myśl, aby w ten wieczór zająć się intelektualną rozmową. W tym momencie rozpoczyna się właściwa część dialogu, w której to każdy z biesiadników, a byli to sami uczeni mężowie, wygłasza mowę pochwalną prezentującą jedno z greckich bóstw, utożsamianego z miłością oraz pięknem – Erosa. Z tej przyczyny każda z mów opiewała nad innym przymiotem Erosa w kilku podstawowych perspektywach.  Z punku widzenia polityka, od strony medycznej, jako przedmiot komedii i tragedii i oczywiście z perspektywy filozoficznej. Nie przytoczę części, w której do głosu dochodzi Sokrates i wykłada pogląd właściwy, wyjaśniający istotę wszelkich podjętych w utworze rozważań. Zamiast tego zreferuję w wielkim skrócie mowę wygłoszoną przez Arystofanesa. Był to komediopisarz ze sporym artystycznym dorobkiem w karierze, postać ciekawa i znana z niechęci do Sokratesa (warto wiedzieć, że w większości bohaterowie dialogu to postaci historyczne), dlatego jego obcość na uczucie jest właściwie zagadką. W pewnym sensie to jeden z współwinnych za oskarżenie Sokratesa i późniejsze skazanie go na śmierć. Wystąpienie Arystofanesa najbardziej różni się od wypowiedzi poprzedników, z pewnością jest mniej patetyczne i w swojej treści daleko odbiega od głębokiej refleksji i dociekań o istocie miłości oraz boskiej naturze pięknego Erosa.

Dawniej na jednego człowieka składały się zawsze dwie połówki tak, że każda osoba posiadała dwie twarze, dwa nosy, po cztery ręce i cztery nogi. Ludzie złożeni z dwóch połówek żeńskich symbolizowali ziemię, z męskich słońce, a z męsko-żeńskich reprezentowali księżyc – ciało niebieskie zawierające w sobie pierwiastek słońca i ziemi. Doskonale powodziło się człowiekowi gdy żył w pierwotnej formie. Z łatwością osiągał mistrzostwo w rozmaitych rzemiosłach, przyswajał wiedzę z niespotykaną dzisiaj sprawnością, dysponował nadludzką siłą, którą można porównać do tężyzny fizycznej samych bogów.  Wolnomyślicielskie zapędy naszych przodków, energia i wzrastające zdolności, doprowadziły do buntu i przeciwstawienia się bogom. Bogowie z łatwością opanowali występujących przeciwko ich władzy, postanowili wymierzyć odpowiednio surową karę. Kierując się radą Zeusa, uchronili swoje dzieło od zagłady, na którą zasługiwali, ponieważ pożądali ciągłego kultu i składania ofiar. Aby  nie dopuścić do podobnej sytuacji w przyszłości, postanowili trwale osłabić wszystkich śmiertelników, rozcinając na pół ciało każdego człowieka. Następnie Apollin ponownie uformował samotne połówki ciał, ku przestrodze pozostawiając na środku brzucha pępek, niewielką pamiątkę fatalnego w skutkach występku.  Samodzielne połówki szalały z tęsknoty za drugą częścią siebie, błądziły i nieustannie tułają się po świecie w nadziei na znalezienie drugiej połowy, aby ponownie stopić się i wrócić do pierwotnej formy. Od tamtego wydarzenia najwierniejszym pomocnikiem zarówno mężczyzn, jak i kobiet został Eros łączący w pary okaleczone istoty. Dążenia do spotkania na swej drodze części siebie, nie wynikały jak się mogło zdawać z czczej namiętności, wynikały z pobudek czystej duszy. To ona pragnie dopełnienia, złączenia się w parę z utraconą częścią, bo tylko w ten sposób ponownie zazna prawdziwego szczęścia. Ludzie zmuszeni są do bezwzględnego zachowania posłuszeństwa wobec bogów, powinni czcić wszystkich, a zwłaszcza Erosa, który jako jedyny stoi u naszego boku, pomagając w rozpaczliwych poszukiwaniach drugiej części siebie.

W pewnym sensie to część humorystyczna dialogu, ma charakter komediowy. Kiedy czytałam Ucztę pierwszy raz, a było to naprawdę dawno, niewiele wiedziałam o filozofii, miałam za to pewne pojęcie o mitach i starożytnej Grecji. Po pewnym czasie, mając w głowie zachowany właściwie tylko ten fragment,  powróciłam do tekstu i zrozumiałam, że niewiele wnosi w stosunku do całości utworu. Chociaż niewątpliwie opływa w to wszystko co cenimy sobie w dobrej literaturze, nie odkrywa dotąd nieznanego, nie uczy niczego więcej niż kolejny mit lub religia. Arystofanes zręcznie nawiązał do relacji miłosnej pomiędzy gospodarzem i jego gościem Pauzaniaszem, które według obyczajów panujących w towarzystwie ateńskim, jak wszystkie związki homoseksualne uważane były zgodne z naturą człowieka. Tekst opływa w podobne smakowite ciekawostki, ma wielką wartość jako źródło historyczne i jako dzieło filozoficzne. Tym bardziej doceniłam geniusz Platona i sposób w jaki uwiecznił oraz przekazywał swoje poglądy oraz najważniejsze tezy systemu idealistycznego. Prowadzi czytelnika przez kolejne części tak jak Sokrates swoimi pytaniami prowadzi odbiorcę od niewiedzy do wiedzy, od fałszu do prawdy. Każda z wygłoszonych mów to doskonałe ujęcie innej postaci miłości, a w ostatecznym podsumowaniu odrzuca każdą dotychczasową interpretację, dochodząc do tego, że Eros jako syn Biedy i Dostatku znajdujący się między czymś co mądre i czymś co głupie, wędruje między bogami i ludźmi, jest symbolem filozofii  – umiłowania, a także drogi go mądrości. Ostatecznie dzieło Platona interpretuje się raczej jako jedną z wykładni nauki o ideach, a miłość w wielu odsłonach ukazana w tekście, za każdym razem jest tylko odbiciem wiecznej, niezmiennej, dającej poznać się wyłącznie drogą rozumową – idei miłości.

Pierwszą część artykułu, o życiu Sokratesa i tłumaczu Władysławie Witwickim znajdziecie klikając w link.

PRZEŁOŻYŁ ORAZ WSTĘPEM OPATRZYŁ WŁADYSŁAW WITWICKI

Dodaj komentarz