kadr z amerykańskiego serialu komediowego Frasier

WIEK SIERŻANTA NIE CZYNI

# Klub Sierżanta


Adam Kempa

Starość we wszystko wierzy. Wiek średni we wszystko wątpi. Młodość wszystko wie. Sierżant siedzi i rozkminia.

kadr z amerykańskiego serialu komediowego Frasier
źródło: cdn.vox-cdn.com

WIEK SIERŻANTA NIE CZYNI


Mam 24 lata. Mało. Z drugiej strony chyba już za tą zupełnie młodzieńczą, post-teenagerową granicą, bo jednak musiałem się momencik zastanowić ile mam lat. Odkąd pamiętam obracam się w środowisku starszych od siebie. Wszyscy moi przyjaciele są starsi niż ja. W zeszłym roku założyłem sobie alternatywne konto mailowe, by nie musieć posługiwać się w formalnych i zawodowych sytuacjach adresem składającym się z mojego imienia, nazwiska i ostatnich dwóch cyfr rocznika. Tematem przewodnim następnego drukowanego Splotu będzie czas, i choć najprawdopodobniej ten konkretny artykuł się w nim nie znajdzie (a to dlatego że przeprowadzę do niego fajny wywiad), to poniekąd ten motyw narzuca się do dzisiejszej rubryki.

Jako Sierżant niejednokrotnie zdarzało mi się przeżywać kompleksy z powodu wieku. Z kilku przyczyn – między innymi takiej, że nie urodziłem się w żadnej z ulubionych przeze mnie er (ominęły mnie te wszystkie szaleństwa okresu przedinternetowego, wraz z całą plejadą ekscesów pokolenia moich rodziców). Korzystam w codziennych zainteresowaniach z reliktów niedawnej przeszłości (kolekcjonuję płyty i kasety, uwielbiam seriale z lat 90., nałogowo słucham zgranych przez kogoś kilkanaście lat temu audycji Siemaka i Paulusa z Rozgłośni Harcerskiej, itp.) Zwyczajnie w świecie chciałoby się przeżywać te czasy naprawdę. Co logiczne, idzie za tym pewien niesmak i zawód związany z wyglądem społeczeństwa i kultury w obecnych czasach. Ale ile można narzekać.

Już na studiach licencjackich zacząłem pracować z zawodzie, którego na dobrą sprawę uczę się ciągle (za kilka miesięcy obrona magisterki). Do dzisiaj nie do końca rozumiem, dlaczego zlecono mi obowiązki, do których kompetencji nie zdążyłem wówczas jeszcze zdobyć, ale z zupełną pewnością nie przystoi mi narzekać w tej dziedzinie. Sierżant powinien być skromny i z tej skromności czerpać dumę, niemniej wydaje mi się, że profesjonalnie wykonuję powierzone zlecenia, których do dnia dzisiejszego nazbierało się kilka rodzajów. Niejednokrotnie w bezpośrednich relacjach z klientem zawyżałem swój wiek. Wydawało mi się, że nie ma to znaczenia, a jedynie oszczędziło zaangażowanym matematycznych gimnastyk z obliczaniem ile trwają studia.

Rozmawiając ze starszymi od siebie, mimowolnie wnoszę w dialog więcej sympatii i zrozumienia. Nie w tym sęk, by wypominać teraz co poniektórym moim przyjaciołom ile to im stuknęło w tym roku, ale różnica wieku między mną a niektórymi z nich wynosi mniej więcej dwakroć żywota młodszego z nas. Mam dwie sporo starsze siostry, obie są fajne i się lubimy. Nie wiem czy w tym leży część przyczyny, poznałem tylko garstkę ich znajomych i nigdy nie wkupywałem się we wspólne kręgi. Natomiast moje zainteresowania, które szczęśliwie pokrywają się z życiem zarobkowym gromadzi specyficzną część ludzi, którzy z reguły starzeją się trochę wolniej i trochę fajniej. Tym samym w całej branży muzycznej panują niepisane zasady równości, otwartości i mówienia sobie na ‘ty’. Z kolei tzw. świat akademicki przeżywa chyba głęboki kryzys poziomem życia i wiedzy dzisiejszej młodzieży, dlatego mam wrażenie, że gdy wykładowcom zdarza się wyłapać sensowny narybek studencki, to wkraczają po dozwolonym czasie w koleżeńskie spektra.

W ostatnim Splocie, pisząc o filmach, zauważyłem, że w tym roku po raz ostatni pełnoletniość osiągną osoby urodzone w XX wieku. Mowa przecież o ludziach młodszych ode mnie o, bagatela, 6 lat. A mimo tego odczuwam w związku z tym wydarzeniem pewien rodzaj poetyckiego znaczenia. Ten fakt coś mi po prostu robi. Dużo jest we mnie problematyki przynależności, i z lekkim niepokojem wypatruję, czy wkraczający dziś w dorosłe życie przeżywają podobne rozterki i czy kręcą ich podobne zajawki, co nas. Sierżantów. Stwierdziłem bowiem oficjalnie, że wiek Sierżanta nie czyni. Otwieram najmłodszym furtkę i wskazuję kierunek rączką, nawołując: „bądźcie starzy!”

P.S. Jak jakiś czas temu Pan Tabaczyński pisał na łamach BIKu o Splocie, że nie uważa go „za wierszowane wynurzenia z głębi małoletnich, gimnazjalno-licealnych wzruszeń i zachwytów”, to jakoś to wszystko tak zabrzmiało, jak gdyby tak uważał.

Myślałem, że jesteśmy kolegami…

Dodaj komentarz